Ale to muzyka dała jej duszę.
Basil Poledouris nadał emocjonalny wydźwięk ponad 60 filmom kinowym i
telewizyjnym: od mitologicznych fantazji w rodzaju "Conana Barbarzyńcy" i
"Robocopa", przez ekstrawaganckie science-fiction "Żołnierze kosmosu",
filmy familijne ("Uwolnić orkę" oraz remake'i "Lassie" i "Księgi
dżungli"), filmy akcji ("Czerwony świt", "Polowanie na Czerwony
Październik" i "Liberator 2"), wreszcie - dramaty, by wymienić choćby
najnowszą wersję "Nędzników". Kompozycje te są bardzo bogate
melodycznie, a ładunek liryzmu w nich zawarty często wyrasta z prostych
fraz muzyki folkowej.
To właśnie upodobanie do muzyki folkowej jest największą siłą
Poledourisa jako kompozytora, i leży u podstaw jego świadomości
muzycznej. Basil dorastał słuchając i grając folk - i w oparciu właśnie o
niego buduje emocjonalną muzykę filmową. Jak sam mówi - "Muzyka folkowa
jest dla mnie najwspanialszym źródłem materiału melodycznego. To
najprostsze wyrażenie ludzkiej duszy. Wyraża skomplikowane uczucia w
prosty sposób."
Rdzeń melodyczny "Na południe od Brazos" wywodzi sie wprost z melodii
folkowych, co wzmacnia jeszcze fakt, że wykonywany jest przez zespoły
instrumentalne (liczące od 7 do 40 muzyków) zawierające takie
instrumenty jak gitary, skrzypce, banjo, akordeon. "Po raz naprawdę
pierwszy mogłem użyć idiomu folklorystycznego w muzyce dramatycznej" -
mówi Poledouris. "Nie chciałem czerpać z amerykańskiego stylu Copelanda,
który jest zbyt teatralny, niemal zbyt nowoczesny. "Na południe od
Brazos" potrzebowało silnego zakorzenienia w rzeczywistości mitycznej
[Dzikiego Zachodu] - i stworzenie kompozycji brzmiącej jak muzyka
folkowa, o prostych strukturach i dźwięcznych melodiach, nadało filmowi
realizmu, jakby była to muzyka z epoki."
Kompozycja, licząca sobie w całości 3 godziny i 45 minut muzyki, niesie
ze sobą wyrazisty podkład, nadający wyjątkowy charakter dziełu Wincera. W
większości scen dialogowych jest powściągliwa i delikatna, pozwalając
wybrzmieć słowom McMurtry'ego i unieść te momenty wspaniale wygranym
niuansom w kreacjach aktorskich. Natomiast dynamizuje nastrój scenerii -
gór, kanionów i rzek, otaczajacych Gusa i Calla, Deetsa, Jake'a, Newta i
pozostałych w ich wędrówce z Teksasu do Montany (a niektórych także z
powrotem).
O ile główni bohaterowie opowieści mają przypisane im tematy muzyczne -
jak frywolna melodia fortepianowa dla Gusa, podniosły motyw Ochotników z
Teksasu dla Calla, folkowa kompozycja dla July'ego, tematy miłosne dla
Klary i Loreny, wreszcie galopujący motyw dla spędu bydła jako takiego -
to cała reszta kompozycji obraca się wokół słodko-gorzkiego tematu
głównego, który idealnie ujmuje ducha przedwsięwzięcia Gusa i Calla.
Dwoistość tej kompozycji - która zawiera w sobie z jednej strony
przestrzenny, epicki materiał muzyczny, tworzący otoczkę dla całej
opowieści, a z drugiej jest intymnym komentarzem do poszczególnych
bohaterów, unikalnej dla każdego z nich kombinacji sił i słabości - daje
serialowi poruszającą intensywność, rzadko spotykaną w bardziej
schematycznych kompozycjach. Przy odbiorze filmu jest to efekt w dużej
mierze niezauważalny, dopiero gdy spojrzeć na tę muzykę osobno, jej moc i
emocjonalność stają się oczywiste.
Jest ona naprawdę sercem i duszą "Na południe od Brazos".
Randall Larson jest redaktorem magazynu "Soundtrack" byłym publicystą "CinemaScore: The Film Music Journal". Prowadzi kolumnę poświęconą muzyce filmowej w "Cinefantastique" i jest autorem wielu książek na ten temat. O muzyce filmowej pisze od 1973 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz