środa, 21 grudnia 2016

BASIL POLEDOURIS I MUZYCZNA MITOLOGIA "NA POŁUDNIE OD BRAZOS" (Randall D. Larson)

W czasie, w którym kręcenie westernów było zupełnie nie w modzie, miniserial "Na południe od Brazos" przebił się, by stać się jednym z najlepszych przedstawicieli tego gatunku powstałych dla telewizji. Wyreżyserowana przez Simona Wincera i uhonorowana siedmioma nagrodami Emmy (w tym za najlepszą muzykę) adaptacja powieści Larry'ego McMurtry'ego okazała się zachwycająca wizualnie i ogromnie poruszająca.
Ale to muzyka dała jej duszę. 
Basil Poledouris nadał emocjonalny wydźwięk ponad 60 filmom kinowym i telewizyjnym: od mitologicznych fantazji w rodzaju "Conana Barbarzyńcy" i "Robocopa", przez ekstrawaganckie science-fiction "Żołnierze kosmosu", filmy familijne ("Uwolnić orkę" oraz remake'i "Lassie" i "Księgi dżungli"), filmy akcji ("Czerwony świt", "Polowanie na Czerwony Październik" i "Liberator 2"), wreszcie - dramaty, by wymienić choćby najnowszą wersję "Nędzników". Kompozycje te są bardzo bogate melodycznie, a ładunek liryzmu w nich zawarty często wyrasta z prostych fraz muzyki folkowej.
To właśnie upodobanie do muzyki folkowej jest największą siłą Poledourisa jako kompozytora, i leży u podstaw jego świadomości muzycznej. Basil dorastał słuchając i grając folk - i w oparciu właśnie o niego buduje emocjonalną muzykę filmową. Jak sam mówi - "Muzyka folkowa jest dla mnie najwspanialszym źródłem materiału melodycznego. To najprostsze wyrażenie ludzkiej duszy. Wyraża skomplikowane uczucia w prosty sposób."
Rdzeń melodyczny "Na południe od Brazos" wywodzi sie wprost z melodii folkowych, co wzmacnia jeszcze fakt, że wykonywany jest przez zespoły instrumentalne (liczące od 7 do 40 muzyków) zawierające takie instrumenty jak gitary, skrzypce, banjo, akordeon. "Po raz naprawdę pierwszy mogłem użyć idiomu folklorystycznego w muzyce dramatycznej" - mówi Poledouris. "Nie chciałem czerpać z amerykańskiego stylu Copelanda, który jest zbyt teatralny, niemal zbyt nowoczesny. "Na południe od Brazos" potrzebowało silnego zakorzenienia w rzeczywistości mitycznej [Dzikiego Zachodu] - i stworzenie kompozycji brzmiącej jak muzyka folkowa, o prostych strukturach i dźwięcznych melodiach, nadało filmowi realizmu, jakby była to muzyka z epoki."
Kompozycja, licząca sobie w całości 3 godziny i 45 minut muzyki, niesie ze sobą wyrazisty podkład, nadający wyjątkowy charakter dziełu Wincera. W większości scen dialogowych jest powściągliwa i delikatna, pozwalając wybrzmieć słowom McMurtry'ego i unieść te momenty wspaniale wygranym niuansom w kreacjach aktorskich. Natomiast dynamizuje nastrój scenerii - gór, kanionów i rzek, otaczajacych Gusa i Calla, Deetsa, Jake'a, Newta i pozostałych w ich wędrówce z Teksasu do Montany (a niektórych także z powrotem).
O ile główni bohaterowie opowieści mają przypisane im tematy muzyczne - jak frywolna melodia fortepianowa dla Gusa, podniosły motyw Ochotników z Teksasu dla Calla, folkowa kompozycja dla July'ego, tematy miłosne dla Klary i Loreny, wreszcie galopujący motyw dla spędu bydła jako takiego - to cała reszta kompozycji obraca się wokół słodko-gorzkiego tematu głównego, który idealnie ujmuje ducha przedwsięwzięcia Gusa i Calla. Dwoistość tej kompozycji - która zawiera w sobie z jednej strony przestrzenny, epicki materiał muzyczny, tworzący otoczkę dla całej opowieści, a z drugiej jest intymnym komentarzem do poszczególnych bohaterów, unikalnej dla każdego z nich kombinacji sił i słabości - daje serialowi poruszającą intensywność, rzadko spotykaną w bardziej schematycznych kompozycjach. Przy odbiorze filmu jest to efekt w dużej mierze niezauważalny, dopiero gdy spojrzeć na tę muzykę osobno, jej moc i emocjonalność stają się oczywiste.
Jest ona naprawdę sercem i duszą "Na południe od Brazos".

Randall Larson jest redaktorem magazynu "Soundtrack" byłym publicystą "CinemaScore: The Film Music Journal". Prowadzi kolumnę poświęconą muzyce filmowej w "Cinefantastique" i jest autorem wielu książek na ten temat. O muzyce filmowej pisze od 1973 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz